SOSNOWIEC – PAMIĘTNIK OCALAŁEJ
PROLOG W ostatni weekend pojechałam do Krakowa. Na Lajconik. Ostatecznie zahaczyłam jeszcze o Krakowskie Dni Komiksu czy jak to się tam zwało, spotkałam się z ekipą Mad Artisans, Q, mnq, Gruzmentorką i ogólnie jakąś rzeszą ludzi. Nawet nie wiedziałam, że znam tak dużo ludzi. Ostatecznie nie jestem pewna jak to się stało, ale wylądowałam w Sosnowcu. AKCJA WŁAŚCIWA Internet musiał się dowiedzieć.
Ludzie okazywali lajki, wsparcie duchowe (finansowego już nie… :<), część podejrzewała, że badam tam najnowsze trendy gruzu, część była przekonana, że mnie porwano i pytała gdzie wpłacić okup, ktoś zaproponował mi wycieczkę po Sosnowcu śladami mamy Madzi, inni natomiast twierdzili, że nie mam duszy i ci najpewniej byli najbliżej prawdy. Konkretnie to odwiedziłam mieszkającą w Sosnowcu Gruzmentorkę.
Wracając do Sosnowca, to większość z Was pewnie nigdy tam nie była, tylko bezrefleksyjnie się z niego śmieje. Postanowiłam więc przekazać Wam prawdę o Sosnowcu (abyście mogli się z niego śmiać jakoś bardziej refleksyjnie czy coś).
Tak wyglądają typowe mieszkanki Sosnowca. Jak widać są to typowe plastiki, choć całkiem oryginalnie ubrane.
Tak wygląda większość bloków w Sosnowcu. Podobno w pogodne dni zbierają się takie oddolne inicjatywy obywatelskie i ku ogólnej aprobacie mieszkańców malują bloki na tęczowo śpiewając przy tym piosenki Eltona Johna.
To jest zdjęcie ze sklepu z zabawkami w Sosnowcu.
W księgarni w Sosnowcu kupiłam sobie kilka tego.
A to jest zdjęcie z galerii w Sosnowcu. Poza tym z moich obserwacji wynika, że 100% mieszkanek Sosnowca czyni dzieło miłosierdzia poprzez adopcję laboratoryjnych świnek morskich. Rozważam pójście za ich przykładem. Ogólnie wycieczka bardzo udana. Pomieszkałam sobie przez parę dni z różnymi ludźmi i odkryłam dzięki temu, że izolacja jednak źle mi robi i może nawet powinnam wyjść do ludzi i mieć jakieś sensowne współlokatorstwo (a nie tylko takie co się do mnie odzywa od święta), a także odkryłam w sobie miłość do kartofli. Ta miłość skłoniła mnie do szalonych czynów, takich jak pakowanie sobie w jadłodajni w Krakowie na talerz placków ziemniaczanych i kartofli na raz. To było bez sensu. Był to bardzo smaczny bezsens. No i tak to właśnie moi drodzy było, PS to prawda. – Ślimag